POECI NA MAZURACH - taki tytuł nosi artykuł autorstwa Piotra Gajdy, laureata I nagrody w tegorocznej edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Michała Kajki, który ukazał się na stronie poety.
Rozstrzygnięcie V OKP im. Michała Kajki
Do Orzysza z mojego miasta nie ma prostej drogi.
Trzeba kluczyć, przesiadać się, zataczać kręgi. Ale warto, warto wysiąść z
pociągu i zanurzyć się w mazurskie lasy, pławić wzrok widokiem lśniących w
słońcu jezior. Tomaszów-Piotrków-Białystok-Ełk-Orzysz–
Orzysz-Ełk-Białystok-Warszawa-Tomaszów – taka była mapa mojej podróży do
spuścizny Michała Kajki. Przebijałem się przez Tłuszcz (co nabierało
symbolicznego znaczenia w kontekście mojej obecnej nadwagi), mijałem Małkinię
(sławetne miejsce urodzenia fałszywego „kaowca” z filmu „Rejs”), znosiłem ze
stoickim spokojem „jednokomórkowców” w przedziale, którzy nawet w podróży byli
uwiązani do balastu pozostawionych za sobą spraw za pomocą elektronicznych
smyczy m-ki Nokia, Sagem, Sony Ericsson, albo LG.
W końcu dotarłem na miejsce, ani mniej, ani więcej naruszony niż zwykle,
ciekawy Mazur, które w moim życiorysie były dotąd białą plamą. Dziś wiem jedno,
cztery godziny na zwiedzanie Orzysza, to o trzy za dużo. W dodatku zaczęło
padać, więc z kawałkiem suchej kiełbasy i bułką wylądowałem na jakimś podwórku
ze straszącą pustymi oczodołami okien kamienicą (ale pojechałem
dopełniaczykiem), lecz za to z kawałkiem zadaszonej wiaty. Opanował mnie słodki
spokój, układałem jakieś frazy, kiedy poczułem się trochę samotny zadzwoniłem –
do Przema Owczarka, do Krzyśka Kleszcza, do Izy Kawczyńskiej – aż wygnałem
samotność z podwórza. Wreszcie, tuż po 18.00 udałem się w kierunku Wojskowych
Domów Wypoczynkowych – gdzieś tam znajdowała się restauracja „Anna”, miejsce
uroczystego wręczenia nagród w V OKP im. M. Kajki. Od Orzysza to kawałek drogi,
wchodzi się w gęsty las pełen mitycznych zwierząt (po raz pierwszy widziałem
znaki „Uwaga na łosie”), a gdy już się tam dotrze ma się po lewej niewielkie
jezioro, a na wprost skrytą w leśnej gęstwinie „Annę”.
Gala rozpoczęła się punktualnie – laudację na temat laureatów, patrona i
historii konkursu wygłosił Wojciech Kass. Było to niezwykle barwne i
interesujące wystąpienie nagrodzone rzęsistymi brawami, bo rzadko się zdarza u
mówcy taka „kompatybilność” – wie, o czym mówi, do kogo i po co. Zrobiło się
bardzo przyjemnie, a potem było już tylko lepiej. Artur Fryz – juror konkursu
odczytał werdykt, sympatyczny burmistrz Orzysza wręczył laureatom konkursu
nagrody. Poeci obecni na podsumowaniu zaprezentowali po jednym z nagrodzonych
wierszy. Zwróciłem uwagę na bardzo dobre teksty Małgosi Lebdy i Agnieszki
Smołuchy (której kilka miesięcy wcześniej w W-wie przepowiedziałem rychłe
sukcesy – Agnieszka zdobyła niedawno „Wawrzyn Sądecczyzny”), stąd tym większa
jest moja satysfakcja, że akurat tym razem najwyższy laur zdobył mój zestaw.
Podsumowanie konkursu uświetnił występ Anny Chodakowskiej, na repertuar którego
złożyły się obszerne fragmenty „Mszy wedrującego” Edwarda Stachury z muzyką
Romana Ziemlańskiego.
Po oficjalnej części imprezy na zgromadzonych gości czekał obfity catering.
Och, jakże przydał się memu zmarzniętemu po długiej wędrówce ulicami Orzysza
ciału gorący barszczyk! Jakże silnie wpłynęły na me siły witalne pieczone
ziemniaczki i mięciutkie udka! Ale to nie wszystkie cuda – był jeszcze barek!
To właśnie najpierw wokół niego skupiła się nasza gromadka (Małgosia Lebda – II
nagroda, Paweł Kaczmarski – I nagroda poniżej lat 18, Agnieszka Smołucha –
wyróżnienie, Artur Fryz - juror, Wojciech Kass – przedstawiciel patrona
konkursu - "Toposu" i Muzeum K.I. Gałczyńskiego w Praniu, Ola
Rzadkiewicz – dziennikarka, prezes ŚSSK „Środek” - to dzięki niej i Arturowi
odbywa się co roku w Kutnie „Złoty Środek Poezji” - Jagienka, urocza żona
Wojciecha Kassa z ich synem Brunonem oraz przemiłe panie organizatorki z Domu
Kultury). Rozmawiało się nam wszystkim na tyle dobrze, że połączyliśmy w końcu
stoliki i dyskutowaliśmy dalej o sprawach, które światu nie są niezbędne, ale
dla nas są jak świeże powietrze. Miło było w końcu poznać Małgosię Lebdę (do
której zwracałem się na początku per „Magda” – gorzej, bo publicznie pomyliłem
także imię patrona konkursu, którego przechrzciłem z Michała na Mikołaja
(sic!). Przyjemnie było posłuchać, co ma do powiedzenia Paweł Kaczmarski, który
pomimo młodego wieku ma już swój własny, w pełni ukształtowany świat. Myślę, że
prawdziwie zaprzyjaźniłem się z Wojciechem Kassem, z którym jak się okazało
łączy mnie nie tylko więź pokoleniowa, ale i światopoglądowa. Rozmowa z nim
naprawdę mnie wzbogaciła, a to najcenniejszy dar, jaki można otrzymać od
drugiego człowieka. Prawdziwie się wzruszyłem, kiedy na wieść, iż ze względów
na rozkład jazdy nie będę mógł zjeść rano śniadania zostałem zaopatrzony w
zapas pieczywa, wędlin i mięs (dzięki Beato!). Długo się żegnaliśmy, w późną
noc udając się do hotelu, myślę, że usatysfakcjonowani wszystkimi
okolicznościami naszego spotkania. Na holu pożegnałem się jeszcze z Agnieszką i
Pawłem (Artur i Ola nocowali w Muzeum Kajki w Ogródku, Wojtek Kass z żoną wrócili
tej samej nocy do domu).
Obudziłem się w zimnym pokoju o 4 nad ranem. Wziąłem gorący prysznic, zjadłem
śniadanie i z mokrą jeszcze głową ruszyłem przez wilgotny i ciemny las w
kierunku migających świateł Orzysza. Kilka godzin później, wyjeżdżając już z
Warszawy odebrałem bardzo miły telefon od Wojtka Kassa. Choćby dla niego warto
było się przesiadać, marznąć i moknąć…
Autor: Piotr Gajda
http://bialafabryka.blogspot.com/2009/10/poeci-na-mazurach.html
..::: FOTO GALERIA ::: VIDEO GALERIA ::: DEKLARACJA DOSTĘPNOŚCI ::: MAPA SERWISU ::: ARCHIWUM ::: KONTAKT Z REDAKCJĄ :::.. | ||
Copyright @ 2004 - 2016 Urząd Miejski w Orzyszu ![]() |
System 4Too | ![]() |